W miniony weekend mieliśmy przyjemność uczestniczyć w dwóch imprezach targowych w tym samym czasie. Część zespołu była obecna w Rzgowie, na Międzynarodowych Targach Mody w Ptak Fashion City, a Łukasz przebywał wspólnie z przedstawicielami Wyższej Szkoły Informatyki i Umiejętności w Bełchatowie, uczestnicząc w Giełdzie Wiedzy i Nauki. Jak zwykle w takich przypadkach mieliśmy okazję spotkać się i rozmawiać z mnóstwem osób, które w większości przypadków miały pierwszy raz styczność z technologią druku 3D. I wiecie co? Mimo że uczestniczę w tego typu wydarzeniach już od ponad dwóch lat, nie mogę powiedzieć aby wiele uległo zmianie w kwestii świadomości tzw. zwykłych ludzi „czym jest drukarka 3D?„…
Generalnie, jakiś postęp tam jest… W latach 2013 – 2014 część osób w ogóle nie wiedziała na co patrzy i „co to robi„? Dziś tacy ludzie to prawdziwe „białe kruki„, o spotkanie z którymi nie jest łatwo. Nie oznacza to jednak, że ci, którzy zdają sobie sprawę z istnienia drukarek 3D posiadają jakąkolwiek wiedzę na ich temat? Niestety ich opinie kształtują w większości media głównego nurtu, które mają niewiele większe pojęcie w tej kwestii od ludzi, którzy później oglądają lub czytają zrealizowane przez nich materiały.
Co kilka – kilkanaście tygodni mam okazję rozmawiać z redaktorami największych stacji telewizyjnych i radiowych oraz gazet i portali internetowych, którzy proszą mnie o jakiś komentarz w temacie druku 3D. Każdorazowo rozmowę rozpoczynamy od tłumaczenia najbardziej podstawowych pojęć, prostując fałszywe wyobrażenia moich rozmówców na temat druku 3D i tego co za jego pomocą można osiągnąć. Zwykle po drugiej stronie słuchawki czuć nutę rozczarowania i swoistego zniecierpliwienia tym, że to wszystko jest takie skomplikowane i trudne do ogarnięcia… Nic zatem dziwnego, że późniejszy materiał jest dość pobieżny i koncentruje się przede wszystkim na aspekcie „sensacji” związanej z danym wydarzeniem, a nie tym na czym ono dokładnie polega…
W konsekwencji ludzie odwiedzający stoiska z drukarkami 3D rozpoczynają zwykle rozmowy od stałych tematów – druku 3D domów, broni, żywności lub organów wewnętrznych. To wszystko jest faktycznie ciekawe i interesujące, jednakże ma się nijak w kontekście tego czym technologia druku 3D tak naprawdę jest. Największe firmy usługowe w rodzaju Materialise drukują miesięcznie tysiące detali, ale z tego co wiem, nie mają w swoim portfolio wydrukowanego budynku lub placka. A nowatorskie sposoby wytwarzania części do nowo powstających urządzeń lub maszyn interesują naprawdę wąskie grono specjalistów.
O tym jak nikłe jest zainteresowanie społeczeństwa drukarkami 3D może świadczyć pobieżna lektura największych blogów technologicznych w Polsce, w rodzaju Antyweba czy Spidersweba. Artykuły poświęcone drukowi 3D pojawiają się tam sporadycznie – maksymalnie kilka razy w miesiącu. I mówimy tu o mediach, które specjalizują się w nowych technologiach. Dlaczego tak mało się tam o tym pisze? Ponieważ mało kogo to w ogóle interesuje. Możecie mi wierzyć – jeśli tylko poziom zainteresowania tym tematem wzrośnie, zarówno Marczak jak i Pająk z miejsca uruchomią dedykowane subserwisy poświęcone temu zagadnieniu, tworząc naturalną konkurencję dla CD3D. Póki co CD3D może spać spokojnie, gdyż zbyt szybko to się nie wydarzy…
Dlatego też wyobrażenia o tym, że drukarki 3D trafią do masowej sprzedaży, bądź ludzie zaczną nagminnie zamawiać wydruki 3D w firmach usługowych można na razie pozostawić wyłącznie w sferze marzeń. Druk 3D jest i przez wiele kolejnych lat będzie domeną specjalistów, którzy będą stopniowo wdrażać je w strukturach firm i przedsiębiorstw o charakterze produkcyjnym. Chyba że pojawi się albo jakiś duży koncern w rodzaju opisywanego niedawno przeze mnie Lenovo, które zacznie promować niskobudżetowy, „domowy” druk 3D na wielką skalę, albo pojawi się jakiś „Steve Jobs druku 3D„, który sprzeda w umiejętny sposób tą technologię zwykłym użytkownikom (tak jak zrobił to w przypadku smartfonów czy tabletów, o czym wspominał Sebastian w swoim niedawnym artykule).
Póki co jesteśmy w dalszym ciągu skazani na edukowanie ludzi na poziomie podstawowym i na rozmowy o „drukarkach D3” lub „drukarkach 3C„, co mieliśmy okazję czynić w ten weekend w Bełchatowie i Rzgowie. Warto mieć to wszystko na uwadze, myśląc o założeniu własnego biznesu opartego o druk 3D lub produkowaniu drukarek 3D na poczet ich sprzedaży. Rynek jest mały – i mimo olbrzymiej dynamiki wzrostu, przez najbliższe 2-3 lata wciąż taki pozostanie.