Pod koniec września dużym echem w mediach branżowych obiła się informacja o premierze niskobudżetowej drukarki 3D do metalu, autorstwa australijskiej firmy Aurora Labs. Choć fraza „niskobudżetowa drukarka 3 do metalu” brzmi jak oksymoron, napisały o tym i 3DPrint.com i 3ders.org. Urządzenie trafiło na Kickstartera, gdzie dość szybko przekroczyło wnioskowany limit 100.000 AUD i aktualnie zbliża się do kwoty 300.000 AUD. Nie ma w tym nic w tym dziwnego – maszyna ma kosztować zaledwie 5500 AUD, a jej okrojona wersja oferowana jest nawet po cenie o 1000 AUD niższej! I gdy mogłoby się wydawać, że stoimy u progu prawdziwej rewolucji, Kickstarter poprosił firmę o zaprezentowanie zdjęć i/lub filmów gdzie widać całą maszynę w akcji, ponieważ wcześniej pokazano jedynie wydruki i niewyraźne migawki z pracy urządzenia. Ta zamiast to uczynić… stwierdziła, że to naruszałoby jej własność intelektualną i poprosiła o zamknięcie kampanii [SIC!]. Choć od tej informacji minęły już 4 dni, kampania nadal jest aktywna. Zaprawdę, co raz dziwniejsze rzeczy dzieją się na Kickstarterze…
Drukarka 3D Aurora Labs posiada obszar roboczy o wymiarach 15 x 15 x 25 cm, który może zostać powiększony do 18 x 18 x 50 cm. W zależności od konfiguracji posiada dwa lub trzy podajniki proszku i jest w stanie drukować z dokładnością na poziomie kilkudziesięciu mikronów. Materiały do druku 3D z jakich może korzystać to m.in stal nierdzewna 316 i 420, Inconel 625 i 718, brąz czy mosiądz.
Problem z kampanią tej rewolucyjnej w założeniach drukarki 3D jest taki, że materiały promocyjne są wyjątkowo nędznej jakości. I nie chodzi tu bynajmniej o kwestie artystyczne, lecz ich merytoryczną zawartość. Zdjęcia wydruków są w miarę poprawne, lecz nie mówią zbyt wiele na temat ich jakości? Zdjęcia drukarki 3D to zbliżenia komory roboczej, które stanowczo dużo więcej nie pokazują niż pokazują. Filmy promocyjne to tragedia – video w którym twórca projektu – David Budge prezentuje i omawia szczegóły techniczne urządzenia jest tak zły, że aż autoparodystyczny. Nawet zdjęcia t-shirtów są koszmarne.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że gdy Kickstarter poprosił o więcej zdjęć maszyny, 4 października firma wydała dość dziwnie brzmiące oświadczenie:
Więc… po dodatkowych rozmowach z naszymi doradcami biznesowymi i całym zespołem uznaliśmy, iż nie będziemy dalej kontynuować kampanii na Kickstarterze. Bardzo chcielibyśmy to uczynić, ale po ostatnich mailach od nich nie widzimy możliwości tego robić chroniąc równocześnie nasze własności intelektualne (IP – „intelectual property„).
Będziemy informować Kickstartera o tym dziś rano i spodziewamy się, że przez weekend kampania zostanie zdjęta, a wszyscy darczyńcy otrzymają z powrotem swoje pieniądze.
David Budge Aurora Labs
Mimo tego oświadczenia, kampania wciąż trwa i wsparło ją od tego czasu ok. 6-7 kolejnych osób.
Bardzo trudno jest mi się odnieść do całej tej sytuacji? O ile od początku uważałem całą kampanię za mało poważną – przede wszystkim dlatego, że nie wierzę w dobre, bezpieczne i tanie drukarki 3D do metalu, działania Aurory Labs budzą zdumienie? Całkiem możliwe, że za kulisami dzieje się dużo więcej niż póki co oficjalnie ogłoszono, a informacja o ochronie danych intelektualnych jest wyłącznie zasłoną dymną. Tak czy inaczej , na Kickstartera trafiają coraz dziwniejsi ludzie i opisywany przypadek jest kolejnym, który kładzie się cieniem na tej platformie, która bardzo mocno przysłużyła się rozwojowi i promocji druku 3D na świecie.
Źródło: www.kickstarter.com
Grafika: www.kickstarter.com via www.printing3dtoday.com