Historia z cyklu: czego to ludzie nie wymyślą…? W październiku zeszłego roku w słynnej paryskiej szkole designu ENSCI les Ateliers zostały przeprowadzone warsztaty organizowane przez francuskie ministerstwo kultury, w ramach wydarzenia Public Domain Remix. W ciągu 8 godzin studenci w nim uczestniczący mieli za zadanie zhackować, przekształcić lub zremiksować dowolne urządzenie lub materiał cyfrowy tworząc z niego zupełnie nową rzecz. Większość zespołów wpadła na mniej lub bardziej podobne do siebie pomysły. Za wyjątkiem jednego… Zespół prowadzony przez Pierre Emm`a postanowił stworzyć urządzenie do robienia tatuaży. Wykorzystał do tego drukarkę 3D w postaci MakerBot Replicatora 2.
Idea stojąca za pomysłem była taka, że użytkownik będzie mógł wybrać sobie z bazy danych dowolny tatuaż, a urządzenie mu go automatycznie wytatuuje. Prz wsparciu firmy LeFabShop, która również uczestniczyła w przedsięwzięciu, w ciągu jednego popołudnia zespół stworzył prototyp urządzenia, a konkretnie przekształcił Replicatora 2 w sprzęt do tatuowania, który był w stanie rysować na skórze proste kształty za pomocą zwykłego pisaka. Osoby zebrane na evencie były pod tak dużym wrażeniem, że koncept postanowił obejrzeć sam francuski Minister Kultury, który był również obecny na miejscu.
Studenci postanowili kontynuować swój niezwykły projekt, tym razem zastępując flamaster prawdziwym przyrządem do tatuowania i tatuować prawdziwą skórę. Pozostając wierni Replicatorowi, wypożyczyli profesjonalny sprzęt tatuujący oraz zaopatrzyli się w sztuczną, ludzką skórę do testów. Na początku rozpoczęli od rysowania kółek…
Gdy testy zakończyły się powodzeniem, zaczęli szukać ochotnika, który zdecydowałby się przeprowadzić test na własnej skórze. Jak łatwo się domyślić, w dobie Jackassa czy Dirty Sancheza nie czekali długo na chętnych… Na poniższym filmie można obejrzeć jak przedramię ludzkiego królika doświadczalnego jest zdobione uroczym okręgiem. Myślę, że należy docenić to, iż człowiek ten poświęcił swą rękę w imię nauki… 🙂
Choć idea automatu do robienia tatuaży wydaje się być ekscytująca, to pomysł wykorzystywania do tego drukarki 3D jest mocno kontrowersyjny, jeśli nie kompletnie chybiony. Za pomocą tego typu rozwiązania można się bardzo poważnie zranić, np. w momencie gdy coś pójdzie nie tak i głowica niespodziewanie pójdzie w dół zagłębiając się w tatuowaną część ciała… Tak więc cały projekt wydaje się być póki co jedynie ciekawostką na miarę druku 3D w galaretce.