Jeśli porówna się obecny poziom zainteresowania technologią druku 3D z tym co miało miejsce jeszcze 2-3 lata temu, można odnieść wrażenie, że czasy świetności mamy już za sobą. O ile sprzedaż drukarek 3D czy materiałów eksploatacyjnych wciąż rośnie, wydaje się, że nie towarzyszy temu już ta sama fala ekscytacji co dawniej. Pojawia się za to coraz więcej głosów krytycznych, które często bardzo brutalnie tonują optymistyczne nastroje. Czołowe firmy z branży druku 3D dołują na giełdzie i bądź to wycofują się z segmentu niskobudżetowego, bądź zmieniają grupy docelowe odbiorców. Czy oznacza to, że „druk 3D się skończył”, zanim jeszcze na dobre się zaczął…?
Nic bardziej mylnego – jest to po prostu naturalna kolej rzeczy. Jeśli spojrzymy na opisywaną jakiś czas temu na łamach portalu krzywą hype’u Gartnera, okaże się, że technologia druku 3D – szczególnie w wydaniu konsumenckim czyli niskobudżetowym, jest aktualnie w strefie spadku (rozczarowania). Jednakże (prawie) po każdym spadku następuje prędzej czy później odbicie i to również czeka technologie przyrostowe. W perspektywie najbliższych 3-5 lat drukarki 3D zyskają na popularności, jednakże przestaną być traktowane jako coś wyjątkowego, a zaczną być postrzegane jak zwyczajne narzędzia użytkowe.
Firma analityczna SmarTech opublikowała niedawno swój raport – „Najnowsze trendy w branży niskobudżetowego druku 3D: Technologie, Materiały i Rynek 2016„, w którym analizuje wyniki finansowe i sprzedażowe osiągane przez czołowe firmy z tego segmentu. Nasz dobry kolega – Davide Sher, ceniony europejski publicysta specjalizujący się technologiach przyrostowych, znany z publikacji dla takich portali jak 3DPI, 3DPrint.com, czy Il Replicatore, od niedawna współpracuje również ze SmarTech. Dzięki jego uprzejmości, czytelnicy Centrum Druku 3D mogą zapoznać się z wynikami i wnioskami opublikowanego raportu. Co szczególnie ważne z naszego punktu widzenia – w raporcie analizowany jest również rodzimy Zortrax.
Błędy Wielkiej Trójki
Tak jak wspomniałem we wstępie, większość obserwatorów i komentatorów postrzega niskobudżetowy druk 3D jako branżę będącą w rozsypce i skazaną na nieuchronny upadek. Trójka dotychczasowych liderów tego segmentu – Stratasys (właściciel marki MakerBot), 3D Systems (właściciel marki Cubify) oraz TierTime (właściciel marki PP3DP / UP!) odnotowały w ostatnim roku duże spadki sprzedaży i nie były w stanie osiągnąć ustanowionych wcześniej targetów sprzedażowych.
Rezultatem tego były poważne zmiany w ich dotychczasowej strategii – 3D Systems całkowicie wycofało się z segmentu niskobudżetowego zamykając markę Cubify (pozostawiając jedynie drukarki 3D Cube Pro, które są kierowane do klientów korporacyjnych), a Stratasys zmienił swoją grupę odbiorców z klientów indywidualnych na segment edukacyjny i mały biznes, przenosząc przy okazji produkcję drukarek 3D z USA do Chin. Jedynie TierTime pozostał wierny swojej pierwotnej strategii, wypuszczając na rynek odświeżoną wersję UP Mini, jednakże w końcowym rozrachunku i to okazało się niewystarczające, aby odwrócić trend spadkowy.
Jako że cała trójka wywodzi się z segmentu profesjonalnego, gdzie wyłącznymi odbiorcami drukarek 3D są firmy związane z przemysłem ciężkim, bądź jednostki naukowo-badawcze, przy tworzeniu strategii wejścia na rynek konsumencki popełniono cały szereg błędów. Sugerując się modelem Apple, firmy starały się stworzyć drogie urządzenia, które zawierały wysokiej jakości rozwiązania techniczne, połączone ze świetnym designem i łatwością obsługi. Z drugiej strony – zamknęły ekosystemy, uniemożliwiając swobodne eksperymentowanie z różnymi filamentami, bądź ustawieniami, tracąc tym samym część klientów.
W ostatecznym rozrachunku, te wszystkie „ulepszenia” sprawiły, że praca z drukarkami 3D paradoksalnie stała się trudniejsza, czego flagowym przykładem był niesławny Smart Extruder w MakerBocie. Objęta strategia okazała się wadliwa, ponieważ klienci ponad wszystko cenili sobie możliwość dowolnego wyboru materiałów eksploatacyjnych, niezawodność urządzeń oraz niskie ceny. Nowoczesny design i rozwiązania typu plug&play okazały się nie być aż tak pożądane, jak mogłoby się to wydawać…
Nowa Generacja Liderów
SmarTech zwraca równocześnie uwagę, że w tym samym czasie gdy 3D Systems, Stratasys i TierTime przeżywały rozczarowanie niskim poziomem sprzedaży urządzeń, nowa generacja firm przejmowała stopniowo ich klientów. Jednym z liderów okazał się być holenderski Ultimaker, który sprzedaje drukarki 3D w relatywnie przystępnej cenie, niezawodne w eksploatacji i posiadające otwarty ekosystem. Szybko okazało się, że z Ultimakerów korzystają zarówno klienci indywidualni, jak i duże przedsiębiorstwa przemysłowe (np. Airbus lub SIEMENS). Efektem tego była sprzedaż 27 tysięcy drukarek 3D w 2015 r. i 10% udziału w światowym rynku.
Jeszcze większy sukces odniosło tajwańskie XYZPrinting, które zmodyfikowało nieco strategię 3D Systems i Stratasysa – chociaż wciąż oferuje drukarki 3D o zamkniętym ekosystemie, ich cena jest wyjątkowo niska, oscylując w granicach 500$. Tajwańczycy są obecnie liderem rynku niskobudżetowego, sprzedając w zeszłym roku ponad 50 tysięcy urządzeń.
Aby zrozumieć dlaczego najwięksi gracze ponieśli porażkę w segmencie niskobudżetowym, a nowe firmy odnoszą na tym polu sukcesy, należy zrozumieć, że każda z nich ma zawieszoną poprzeczkę na zupełnie innym poziomie. Dla Stratasysa satysfakcjonująca sprzedaż MakerBotów to 100.000 sztuk rocznie. Dla małych producentów sprzedaż 10.000 sztuk drukarek 3D w ciągu roku to historyczny sukces! Dla Aleph Objects (producenta popularnych w USA drukarek 3D LulzBot) 3% udziału w światowym rynku to powód do dumy, a 7% dla MakerBota to klęska, która jest źródłem poważnych zmian zarówno w strukturach firmy, jak i jej strategii handlowej.
Rynek niskobudżetowych drukarek 3D należy teraz do małych graczy. Wysoka fragmentacja sprzyja ich rozwojowi, podczas gdy najwięksi gracze nie potrafią się w nim odnaleźć.
XYZPrinting i Ultimaker nie były jedynymi firmami, które zanotowały dwukrotny lub trzykrotny wzrost sprzedaży w 2015 r. Jedną z firm, które odniosły duży sukces rynkowy jest Zortrax, posiadający 1,89% udziału w światowym rynku. Jak podaje SmarTech, sprzedaż firmy jest ukierunkowana głównie na Europę. Kluczem do sukcesu okazała się flagowa drukarka 3D – M200, która łączy wyjątkowo wysoką niezawodność z wciąż relatywnie przystępną ceną.
Inne firmy, które zanotowały wzrosty sprzedaży to wspomniane Aleph Objects (LulzBot), Leapfrog, Flashforge, Airwolf3D, Type A Machines i Robo3D. Nie należy również zapominać o rekordziście z Kickstartera – M3D, produkującym ultra tanie drukarki 3D Micro.
Wszystkie wyżej wymienione firmy produkują drukarki 3D drukujące w technologii FDM. Na ich tle wyróżnia się jedynie Formlabs – producent The Form 1 i The Form 2, urządzeń drukujących z żywic światłoutwardzalnych w technologii SLA. Firma sprzedała w 2015 r. 9700 drukarek 3D, co daje jej 3,5% udziału w światowym rynku. Wg Luke’a Winstona z Formlabs, to „najprawdopodobniej więcej, niż suma wszystkich pozostałych drukarek 3D SLA sprzedanych razem„.
Materiały do druku 3D
Wg SmarTech, jednym z powodów, dla których niskobudżetowe drukarki 3D odnoszą takie sukcesy, jest otwarta polityka dla materiałów eksploatacyjnych. W 2015 r. rynek filamentów był warty 194 mln $ i zanotował wzrost na poziomie aż 56% w stosunku do roku ubiegłego. Rynek niskobudżetowych fotopolimerów wyniósł 10,2 mln $ (wzrost o 142%!), co daje łączną wartość na poziomie 204 mln $. SmarTech spodziewa się, że w ciągu najbliższych kilku lat jego wartość wzrośnie do 4,5 mld $, z czego aż 84% będzie wciąż dotyczyło filamentów stosowanych w technologii FDM.
Podsumowanie
Z raportu SmarTech wynika, że pogłoski o śmierci niskobudżetowej branży druku 3D są mocno przesadzone. Segmentacja rynku wraz ze wzrostem liczby nowych podmiotów stanowią o sile jego rozwoju. Dotychczasowi najwięksi gracze, przyzwyczajeni do sprzedaży małej liczby urządzeń na dużej marży, nie potrafili odnaleźć się w świecie masowej produkcji. Mali gracze również nie są na to gotowi, ale dzięki ich gigantycznej liczbie, wspólnie decydują o wysokiej dynamice wzrostu.