Wczoraj Thomson, dziś Roland – kolejny duży koncern wypuszcza swoją pierwszą drukarkę 3D

Wczoraj opisywałem pierwszą drukarkę 3D drukującą w technologii FDM autorstwa czołowej firmy z branży elektroniki użytkowej – Thomsona, dziś kilka słów na temat drukarki 3D drukującej w technologii SLA (stereolitografia) autorstwa Rolanda – japońskiej korporacji zajmującej się produkcją bardzo wielu zróżnicowanych urządzeń, począwszy od instrumentów muzycznych, poprzez plotery i wielkoformatowe drukarki solventowe, a skończywszy na frezarkach i maszynach CNC. Debiutancka maszyna jest skierowana na rynek odbiorców maszyn profesjonalnych i kosztuje 7000 $ (ok. 22.000 PLN). Jest zarazem kolejną dużą firmą, dopisującą się do rosnącej z każdym dniem listy producentów drukarek 3D.

Na temat Rolanda pisałem już w zeszłym roku przy okazji opisu niskobudżetowej, biurkowej… frezarki CNC. Roland to firma, która nie boi się wchodzenia na zupełnie nowe rynki, gdyż w ostatecznym rozrachunku w każdym z nich zdobywa prędzej czy później jedną z czołowych pozycji. Jeśli chodzi o rynek drukarek 3D to póki co trudno cokolwiek wyrokować w tym temacie, na razie wydaje się, że firma bada rynek, a jej urządzenie ma charakter komplementarny do pozostałych rodzajów maszyn.

Roland ARM 10 i SRM 20

Aktualnie Roland DG – spółka specjalizująca się w produkcji maszyn poligraficznych i CNC, wypuściła dwa nowe urządzenia – wspomnianą drukarkę 3D o nazwie  ARM 10 oraz frezarkę o nazwie SRM 20. Obydwa wyglądają na pierwszy rzut oka praktycznie tak samo i mają pełnić wzajemnie uzupełniających się urządzeń. SRM 20 jest nowoczesną kontynuacją opisywanej przeze mnie biurkowej frezarki iModela, podczas gdy ARM 10 ma za zadanie dostarczać gotowe, hiper dokładne rozwiązania wszędzie tam, gdzie frezarka nie daje sobie z tym rady.

Drukarka 3D ma obszar roboczy na poziomie 13 x 7 x 7 cm, a wysokość warstwy ma być na poziomie 0,01 mm. Urządzenie ma drukować z prędkością 10 mm / godzinę. Do druku ma używać żywicy utwardzanej światłem ultrafioletowej diody.

O ile wydaje się, że wspomniany w tytule i na wstępie tego artykułu Thomson docelowo będzie kierował swoją ofertę do odbiorcy masowego, o tyle w przypadku Rolanda zostaną wykorzystane dokładnie te same kanały sprzedażowe co w przypadku pozostałych jego produktów dla przemysłu. Wydaje się, że Roland nie zamierza póki co podbijać nowych rynków, a jedynie zagospodarować swoje własne poletko i zapewnić dotychczasowym klientom urządzenia na odpowiednim poziomie. Oczywistym jest jednak to, że jeśli mu się z tym powiedzie, będzie kontynuował swoją ekspansję dalej – wciąż jednak w obrębie klientów profesjonalnych a nie odbiorców masowych.

Bez względu na to, wejście Rolanda w druk 3D oznacza mniej miejsca dla nowych graczy – czyli firm, dla których drukarki 3D są podstawą działalności. Pole manewru się stopniowo coraz bardziej zawęża…

Źródło: www.3dprint.com
Grafika: [1] [2]

Scroll to Top