Od czasu do czasu zwykłem pisać jak gdzieś na świecie, rząd danego kraju angażuje się w rozwój technologii druku 3D czy to przeznaczając duże środki na badania zakładając dedykowane do tego ośrodki naukowe, czy też po prostu dotuje rodzime firmy zajmujące się tym zagadnieniem. I każdy artykuł na ten temat kończę głośnym westchnieniem, że gdzie indziej to jest dużo lepiej, a u nas generalnie nikogo nic nie obchodzi (czytaj – nasz rząd ma druk 3D w d….). Ten tekst też taki będzie, ale tym razem trochę z przymrużeniem oka 😉 W końcu chwilę temu Polska wygrała mecz (!!!) więc nie ma sensu się aż tak napinać…
Pierwszym przywódcą państwowym, który publicznie zadeklarował wsparcie dla druku 3D był Barack Obama. On jako pierwszy dostrzegł jak wielki potencjał jest w tej technologii i uczynił z niego jeden z elementów programu odbudowy gospodarki USA, który przebiega m.in. pod hasłem „Bring Back Manufacturing” (sprowadzić z powrotem produkcję). W ślad zanim poszły naturalnie Chiny oraz kolejne kraje azjatyckie jak Korea Południowa, czy Singapur. W Europie bardzo mocnymi ośrodkami są kraje Beneluksu, Niemcy, Wielka Brytania czy Włochy. I właśnie premier tego ostatniego kraju, dał się niedawno… zeskanować skanerem 3D. Całkiem możliwe, że lada moment zostanie wydrukowany?
Podczas eventu technologicznego w Wenecji, członkowie firmy Sintesi Sud zaproponowali obecnemu tam premierowi Włoch – Matteo Renzi, że go zeskanują za pomocą ręcznego skanera 3D Artec Eva. Nie musieli go długo do tego namawiać – Renzi słynie z zamiłowania do nowych technologii, namiętnie korzysta z mediów społecznościowych – przede wszystkim z Twittera, gdzie publikuje liczne „selfies” (tzw. samoje…) wykonywane przy najróżniejszych okazjach (ale takich oficjalnych). Jako, że skan 3D jest póki co najwyższą formą „selfie” – Renzi stał się pierwszym zeskanowanym w 3D premierem świata.
I co z tego wszystkiego wynika? Podobnie jak w przypadku opisywanego wczoraj pistoletu strzelającemu z papierowych samolotów – nic, poza promocją nowoczesnych technologii. Z tym, że o ile w przypadku Dietera Krone – twórcy pistoletu, usłyszeli o tym tylko nieliczni fascynaci druku 3D, o tyle premier Włoch to bez wątpienia ktoś o dużo większym zasięgu medialnym. Gdy media głównego nurtu opublikują tego typu informację, bardzo wiele osób nie tylko po raz pierwszy usłyszy o skanowaniu 3D, to na dodatek dowie się, że za pomocą tej technologii można m.in. skanować ludzi! I choć w dalszym ciągu nie zmieni to sposobu w jaki funkcjonuje świat, to pomoże w fajny sposób promować skanowanie 3D i inspirować nowe rzesze ludzi do zainteresowania się tym tematem. Przynajmniej we Włoszech…
Wyobraźmy sobie teraz tego typu sytuację w Polsce. Premier Ewa Kopacz ma ostatnio dość pod górkę jeśli chodzi o sprawy wizerunkowe (a to dość swobodne zaprzysiężenie nowego gabinetu, a to „sytuacja na dywanie„), więc ją może na razie zostawmy. W przypadku niedawnego premiera sprawa wyglądałaby z pewnością ciekawiej – myślę, że wiele osób z chęcią usiadłaby do skanu 3D Donalda Tuska aby nieco go zmodyfikować przy pomocy oprogramowania obiektowego, a następnie powielałaby efekty swojej pracy przy pomocy drukarki 3D. Niewiele mniej (a może więcej…?) uczyniłoby to samo z jego największym adwersarzem – Jarosławem Kaczyńskim. Koniec końców wyszłoby z tego mnóstwo ciekawych projektów, a popularność technologi rosłaby w równie szybkim tempie jak umiejętności obsługi programów graficznych, za pomocą których powstają niezliczone fotomontaże i memy.
Oczywiście nic takiego nigdy się nie wydarzy. Po pierwsze dlatego, że nasi politycy są zbyt ważni aby móc sobie robić z nich jakiekolwiek jaja żarty, a po drugie, że tak jak pisałem na początku mają nowe technologie w d…. Jak przychodzi co do czego, to chwalą się co najwyżej grami na komputer.
Źródło: www.3dprintingindustry.com