Śmiejemy się, krytykujemy, wyszydzamy, a tymczasem w Australii podchodzą do tego tematu bardzo poważnie… Dziś rano (czasu AEST), Kyle Wirth – mieszkaniec Mudgeeraba, przedmieść Queensland we wschodniej Australii, został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na rok, za posiadanie wydrukowanych na drukarce 3D części do pistoletu Liberator. Mimo, że obrona Wirtha wskazywała, że oskarżony nie tylko nie miał zamiaru użyć pistoletu do jakichkolwiek zakazanych prawem działań, to nawet nie zdążył z niego ani razu wystrzelić, ponieważ go w ogóle nie złożył [SIC!] – sąd uznał że już samo drukowanie i posiadanie części stanowi zagrożenie dla lokalnej społeczności.

Początki tej kuriozalnej historii sięgają lutego 2015 r., gdy policja dokonała nalotu na posiadłość Wirtha, znajdując na jej terenie torby z wydrukowanymi na drukarce 3D częściami broni. Po ich skonfiskowaniu, złożyła z nich pistolet w policyjnym laboratorium i „po kilku próbach” oddała strzał z ostrej amunicji. Eksperyment został nagrany na video i był jednym z głównych materiałów dowodowych w sprawie. Warto dodać, że oprócz zarzutu nielegalnej produkcji broni, na mężczyźnie ciążyły także zarzuty związane z przestępstwami narkotykowymi.

Obrońcy Kyle’a Wirtha tłumaczyli swojego klienta, że wydrukował części do pistoletu z czystej ciekawości, nie mają najmniejszych intencji aby dokonywać przy użyciu złożonej broni jakichkolwiek przestępstw, lub próbować np. ją sprzedać. Prokurator zbywał te tłumaczenia argumentując, że działalność oskarżonego była bardzo poważna i niosła ze sobą ryzyko przypadkowego postrzelenia innego człowieka.

Sądu nie przekonało niestety ani to, że Wirth nigdy nie złożył broni, ani to, że nawet gdyby to uczynił, i tak byłaby ona bezużyteczna, ponieważ do wystrzelenia naboju potrzebowała dodatkowej sprężyny, której nie posiadał. Sędzinie Katherine McGuinness wystarczyło, że mężczyzna „próbował wyprodukować broń„. Jej zdaniem społeczność musi być chroniona przed takimi próbami. „To nie jest powszechne… ale to się dopiero zaczyna” – powiedziała sędzia McGuinness, wymierzając wyrok sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwanaście miesięcy.

Z informacji prasowych jednoznacznie wynika, że Kyle Wirth nie był przypadkową, Bogu ducha winną osobą. Nie bez powodu policja najechała jego 18-akrową posiadłość w 2015 r. i zapewne nie przypadkowo miało to związek z narkotykami. Jednakże zarzuty związane z wydrukowanymi częściami broni, są już mocno przesadzone…

Wirth nie tylko nie strzelał z tej broni, to nawet jej nie złożył. Aby udowodnić, że wyprodukowane przez niego części w ogóle się do tego nadają, policyjni specjaliści musieli najpierw samodzielnie złożyć pistolet, wyposażyć go w kilka dodatkowych elementów (m.in. sprężynę) i wystrzelić pocisk dopiero „po kilku próbach„. Moim zdaniem Wirth wydrukował części do Liberatora, zaczął go składać, uświadomił sobie że nie wyjdzie z tego nic funkcjonalnego, wrzucił części do torby (toreb?) i zapomniał o sprawie. Reszta to marketing i PR australijskiego wymiaru sprawiedliwości, zbudowane wokół przypadkowego znaleziska, dokonanego podczas nalotu antynarkotykowego.

Uff… Dobrze że nie mieszkamy w Australii…

Źródło: www.heraldsun.com.au

Paweł Ślusarczyk
Jeden z głównych animatorów polskiej branży druku 3D, związany z nią od stycznia 2013 roku. Twórca Centrum Druku 3D - trzeciego najdłużej działającego medium poświęconego technologiom przyrostowym w Europie. Od 2021 r. rozwija startup GREENFILL3D produkujący ekologiczny materiał do druku 3D oparty o otręby pszenne.

6 Comments

  1. „Wirth nie tylko nie strzelał z tej broni, to nawet z niej nie strzelał.” chyba już późno

    1. Poprawione, dzięki 🙂

  2. Słaby adwokat ale informacja przekazuje ” nie drukować uchwytu noża „, mogą sądzić za zabójstwo . Nie wiem kim był oskarżony ani co robił ale uzasadnienie w tej sprawie jest cokolwiek dziwne. Uff…

  3. W grze Watch Dogs 2 rolę magazynu i sklepu z bronią pełni właśnie drukarka 3D. 🙂 Nie ma ona zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością (jak to w filmach i grach bywa), ale technologia jak widać już przeszła do mainstreamu w takim a nie innym świetle. 🙂

  4. Sprawa jest poważna. Sam niejednokrotnie mówiłem, że broń można złożyć z rurek i paru elementów kupionych w markecie. ale… trzeba się trochę na tym znać.
    Drukowanie broni to już inna sprawa. Laik ma dostęp do przyzwoitej drukarki, pobiera pliki już przetestowane z internetu i drukuje broń. Nabija i w celu sprawdzenia robi sobie krzywdę bo broń wybucha w dłoni albo nie wybucha i strzał się nie udaje. Co dalej można snuć różne scenariusze ale jak to w życiu ktoś kogoś nie lubi, ma zachwiania emocjonalne itd. i ktoś może zginąć.
    Porównywanie broni palnej do noża jest nie na miejscu. Z broni palnej może skorzystać nawet najbardziej wątły człowiek.

    1. Ja nie wiem Janusz czy Ty żartujesz czy piszesz poważnie.
      Nie chcę znów wywoływać „dziwnych” debat ale z noża (oraz innych np. ciężarówka ) też może korzystać ” najbardziej wątły człowiek ” ( cokolwiek chciałeś tym przekazać ).

      Dla mnie kluczowe jest to :
      ” Wirth nie tylko nie strzelał z tej broni, to nawet jej nie złożył. Aby udowodnić, że wyprodukowane przez niego części w ogóle się do tego nadają, policyjni specjaliści musieli najpierw samodzielnie złożyć pistolet, wyposażyć go w kilka dodatkowych elementów (m.in. sprężynę) i wystrzelić pocisk dopiero „po kilku próbach„.

      Masz w domu kawałek resora, kawałek drewna, linkę ?
      Potencjalnie można złożyć z tego kuszę a na nią trzeba mieć pozwolenie z tego co wiem.

      Nic nie trzeba drukować jeśli tylko ” laik ” umie obsługiwać komputer, potrzeba może trochę angielskiego no i google otwiera drzwi.

Comments are closed.

You may also like

More in News