Drukarka 3D Monkeyfab Prime ma w naszej redakcji opinię urządzenia solidnego, wszechstronnego, łatwego w eksploatacji, a także estetycznego. Zapracowała sobie na taką reputację m.in. sprawną pracą przy realizacji dużych projektów (np. podczas druku wiedźmińskich medalionów). Przy okazji rozbudowywania naszego parku maszynowego postanowiliśmy jednak przyjrzeć się tej drukarce 3D dokładniej i wzięliśmy na warsztat zestaw do samodzielnego montażu Monkeyfab Prime XT. Poniżej wrażenia ze składania urządzenia.

Zestaw przyjechał do nas w firmowym tekturowym pudle i na powitanie zachwycił starannością z jaką zapakowane zostały elementy drukarki. Twórcy drukarki nie oszczędzali na folii ochronnej, elementy ramy włożono w dedykowane zabezpieczenia transportowe, mniejsze tekturowe pudełeczka kryły w sobie elektronikę a drobniejsze elementy zostały podzielone wg modułów drukarki i zapakowane w foliowe woreczki z naklejkami obwieszczającymi ich zawartość. Większość elementów poliwęglanowych jest oklejona folią ochronną. Tak opakowane części nie miały szans doznać żadnego uszczerbku w transporcie.

Do zestawu dołączono instrukcję montażu w postaci eleganckiego pięcioksięgu. Książeczki opisują kolejno: montaż osi X, osi Y, ekstrudera i ramy, a ostatnia zatytułowana jest “Główna instrukcja montażu”. Odłożyłam ją więc na później, a na pierwszy ogień poszła oś X.

Dzięki przejrzystemu układowi instrukcji pierwsze kroki szły bardzo sprawnie. Na każdej stronie otrzymujemy dokładny ilustrowany wypis części potrzebnych w danym kroku, a także rysunek pomocniczy w skali 1:1, do którego możemy sobie przyłożyć śrubki, podkładki i nakrętki, aby sprawdzić, czy wzięliśmy właściwe. Niestety już na drugiej stronie instrukcji (a także wielu następnych) okazuje się, że owe rysunki pomocnicze są często błędne i nie można na nich polegać. W wypisach potrzebnych części też pojawią się błędy. Jednak ogólna klarowność instrukcji nie pozwoli nam się zagubić.

Niedługo po rozpoczęciu składania wyszedł pierwszy (i niestety nie ostatni…) brak w zestawie. Nie odliczyły się śrubki M3 x 6. Jednak w momencie, kiedy ja nerwowo przetrząsałam woreczki ze śrubkami, w drugim pokoju już dzwonił twórca drukarki 3D, Paweł Twardo, z informacją, że wysyła nam brakujące śrubki oraz dwie inne części, których brak mogę niebawem dostrzec. Pakiet przyszedł kurierem na drugi dzień i mogłam kontynuować pracę.

Przeźroczyste, poliwęglanowe części są w 95% doskonale spasowane, ale dla pozostałych 5% warto trzymać w pogotowiu pilnik, albo małą szlifierkę elektryczną, gdyż bez tego nie przejdziemy dalej. Zdarzają się jednak wady części, których nie pokonamy własnymi środkami – np. wyfrezowane otwory pod łożyska do prętów gwintowanych osi Z, w dwóch lustrzanych częściach: jeden z nich miał dobrą średnicę, a drugi 0.4 mm za małą, przez co łożysko już w niego nie wchodziło. Na szczęście, pomocny jak zawsze Paweł Twardo pocieszył, że drukarka 3D obejdzie się bez tego jednego łożyska i obiecał dosłać poprawnie wykonany element przy najbliższej okazji.

Na najbliższą okazję nie trzeba było długo czekać. Kiedy zakasałam rękawy aby zabrać się za skręcanie skrzynki na elektronikę i obudowy do wyświetlacza, wyszło na jaw, że dostaliśmy w naszym zestawie nową płytkę – Sunbeam 2.0, oraz nową wersję wyświetlacza, ale ogrom innych części (elementy obudowy, wentylatorki, LEDy) mamy pod starą elektronikę. I tym sposobem dalszy montaż (będącej już prawie na ukończeniu) drukarki 3D został odłożony do czasu ponownej wizyty kuriera.

Właściwe części dotarły szybciej niż gotują się szparagi i mogłam podjąć przerwaną pracę. Konieczne było częściowe rozebranie drukarki 3D (aby wymienić np. pasek LED’ów na właściwy) i tu z pomocą przyszły krówki i żelki, które Paweł Twardo przesłał wraz z elementami na otarcie łez.

Bez dalszych trudności ukończyłam składanie urządzenia w całość i dobrnęłam do momentu podłączania elektroniki (8 minut) oraz prowadzenia i porządkowania plątaniny kabli (1 godzina i 22 minuty). Po niecałych 10 godzinach skręcania drukarka 3D była gotowa do odpalenia.

W tym momencie natknęłam się na kolejną zasadzkę. Do naszej drukarki dostaliśmy zupełnie nową wersję hotendu, a tymczasem tunel chłodzący przystosowany był jeszcze do starej wersji i wystawał poniżej poziomu dyszy nowego hotendu. Za radą Pawła Twardo wysunęliśmy część hotendu nieco w dół, co spowodowało duże utrudnienie w zaprowadzaniu filamentu. Sytuację udało się jednak opanować przy pomocy dodatkowego kawałka teflonowej rurki wetkniętego w hotend. Co prawda tunel chłodzący wciąż jest zbyt nisko w stosunku do dyszy i dojeżdżając do pozycji „home X” z poziomu „home Z” wjeżdża w śrubę mocującą stół, ale liczę na to, że w przeciągu najbliższych miesięcy doczekam się nowego modelu tunelu chłodzącego (i, dajmy na to, Michałków?).

UPDATE: Paweł zaleca jeszcze dalsze wysunięcie hotendu w dół, co zdaje się opcją lekko zatrważającą, ale niewątpliwie ją wypróbuję, kiedy nadarzy się moment przerwy od drukowania w napiętym harmonogramie nowo-złożonej maszyny.

Przed rozpoczęciem wydruku trzeba było też rozwiązać sprawę osi X, która miała pomylone kierunki (rozwiązanie: wgranie nowego firmware’u przesłanego przez Pawła). Zaprowadziłam filament (żółty PLA Verbatim) i odpaliłam pierwszy wydruk, prosty sześcian. Wyszedł bardzo dobrze, ale ja, w swojej ekstazie spowodowanej udanym wydrukiem, nie zauważyłam, że nie chodzą dwa wentylatory: duży, chłodzący Sunbeama i mały, przymocowany do radiatora hotendu. Sprawdzam więc długą checklistę podesłaną przez Pawła celem zdiagnozowania problemu. Znowu trochę gmerania przy kabelkach, aby sprawdzić, czy wszystko jest dobrze podłączone. Naturalnie jest. Elektronika podaje napięcie na wyjście. Ostatecznie problemem okazuje się linijka w pliku config: switch.fan3.startup_value 130. Próby zwiększenia napięcia ze 130 do większej wartości nic nie dają, ale na szczęście po wykasowaniu całej linijki wentylatory zaczynają chodzić.

Czy to już koniec problemów i możemy przejść do drukowania? Niemalże! Rogrzewając hotend i stół przy pomocy polecenia Preheat PLA zauważymy, że drukarka 3D aby zacząć grzanie, każe prosić się dwa razy (po pierwszym kliknięciu Preheat PLA nigdy nie ma reakcji). Jeśli zaś puścimy wydruk na nierozgrzanej drukarce, maszyna, owszem, zacznie rozgrzewać się sama do zadanej temperatury, jednak nie załączy grzania stołu i hotendu jednocześnie. Najpierw rozgrzeje nam stół a dopiero później zabierze się za hotend. Problemy te mają być rozwiązane w nowym patchu. Czekam z niecierpliwością.

Poznawszy zwyczaje drukarki 3D, puszczam kolejny wydruk – ten sam filament, model również taki sam, tylko nieco zmniejszony i powtórzony dwa razy. Katastrofa! Kolejne warstwy wydruku przesuwają wzdłuż osi X. W ruch idzie WD-40. Aplikuję na oś. Pomaga. Kolejny wydruk wygląda dobrze. Chyba można uznać, że drukarka 3D została ujarzmiona. Okresu ochronnego nie będzie, od razu zaprzęgam ją do ciężkich robót. Puszczam kilka niecierpiących zwłoki wydruków z PLA. Wychodzą bardzo ładnie. Problemy zaczynają się przy kolejnym modelu – kilka następnych prób druku 3D kończy się niepowodzeniem, znowu przesuwają się warstwy w kierunku X. WD-40 ani wazelina techniczna tym razem nie pomagają. Łączymy się z Pawłem, który tłumaczy, że przyczyną są najprawdopodobniej zbyt mocno dokręcone śrubki w ekstruderze. Wygląda na to, że ma rację – powinnam trochę odpuścić treningi na siłce. Śrubki zostają poluzowane. Model, który drukuje się w tej chwili już ponad 6 godzin, jak na razie, odpukać, wygląda doskonale.

Całkowity czas montażu drukarki 3D

Montaż osi X 1 godzina i 49 minut
Montaż osi Y 1 godzina i 50 minut
Montaż ramy 45 minut
Montaż ekstrudera 37 minut
Składanie osi: X i Y, ekstrudera i ramy w całość 3 godziny i 4 minuty
Podłączenia i poprowadzenie kabli 1 godzina 30 minut
CAŁOŚĆ 9 godzin i 45 minut

Podsumujmy: choć drukarka 3D mogłaby być teoretycznie gotowa do pracy po niecałych 10 godzinach składania (tyle zajął mi jej montaż netto, nie licząc rozkręcania i ponownego skręcania celem wymiany niewłaściwych części), moja przeprawa z kitem trwała dwa tygodnie. To dość długo, a liczba przeróżnych wpadek ze strony producenta drukarki Monkeyfab jest niestety znaczna. Na szczęście Paweł Twardo był bardzo pomocny i natychmiast starał się rozwiązać każdy pojawiający się na horyzoncie problem – mamy nadzieję, że wszyscy jego klienci mogą liczyć na równie fantastyczny customer service. Jednak pozostaje uczucie, że przypadła mi w tym przedsięwzięciu rola beta-testera nowej, nie całkiem jeszcze dopracowanej, wersji urządzenia.

Pomimo, iż wiele osób mogłoby się zniechęcić przy takim obrocie spraw, moje wrażenia ze składania zestawu są raczej pozytywne. Nie licząc opisanych powyżej niedociągnięć, kit jest przygotowany naprawdę starannie. Z drukarką 3D dostajemy komplet narzędzi potrzebnych do składania (przydałby się może jeszcze tylko klucz płaski), wszystkie części są nowe (nie z recyclingu…), większość elementów składa nam się niemal sama w rękach. Wszystkie podłączenia są na wtyczki, nie musimy nic lutować, nie musimy też nic dodrukowywać, aby móc zacząć działać na drukarce 3D, a dzięki bardzo dobrym instrukcjom, PRIME złożyłoby nawet małe dziecko (ale lepiej, żeby miało numer telefonu do Pawła Twardo).

Konstrukcja drukarki 3D jest przemyślana i pracuje się na niej bardzo sprawnie. Pewne rzeczy mogłyby oczywiście zostać dopracowane, jak na przykład mocowanie szyby na stole, które jest ogólnie bardzo przyjazne użytkownikowi, ale od czasu do czasu szyba potrafi się nieco przesunąć w trakcie druku. Chyba wolałam też poprzednią wersję panelu sterowania – z gałką, a nie kilkoma przyciskami, gdyż można było na niej operować znacznie szybciej. Ale ogólnie rzecz biorąc jest to świetna drukarka 3D dla osób ceniących sobie wygodę pracy i estetykę urządzenia, ale chcących zachować pełną kontrolę nad procesem druku i możliwość stosowania wszelkich dostępnych rodzajów filamentu. Samodzielny montaż zestawu, po dopracowaniu pewnych kwestii, nie powinien nastręczać nikomu trudności.

Adela Walczak
Specjalistka w dziedzinie szeroko pojętego Rapid Prototyping'u, kształciła się na kierunkach: Matematyka Stosowana, Product Design Engineering oraz Papiernictwo i Poligrafia. Jest aktualną wicemistrzynią Polski w Curlingu, w przeszłości reprezentowała kraj m.in. na Mistrzostwach Świata.

    17 Comments

    1. Taki cytat „Próby zwiększenia napięcia ze 130 do większej wartości nic nie dają”. Napięcie 130? O jakie napięcie chodzi? Proszę się zastanowić dobrze nad tą wartością i czego miarą jest.

      Cytat kolejny „Najpierw rozgrzeje nam stół a dopiero później zabierze się za hotend. Problemy te mają być rozwiązane w nowym patchu.” Moim zdaniem to nie problem lecz normalna procedura podczas nagrzewania elementów drukarki. Przy tego typu drukarkach zbyt wczesne nagrzanie głowicy kończy się niekontrolowanym powolnym upływem filamentu. Jeśłi nagrzewamy stolik do temperatury 90 -110 stopni C, to już zaczyna to być problemem. Większość programów sterujących drukarkami właśnie w kolejności stolik, głowica załącza grzałki.
      Co do kierunkowości jednej z osi, nie ma potrzeby wgrywania nowego oprogramowania. Wystarczyło „obrócić o 180 stopni” przewody wejściowe od silnika krokowego (zamienić pary A z B miejscami). Tak ogólnie super opis i chyba dłuższy niż sama instrukcja montażu 🙂
      Co do braków w zestawie, to nie ma nic gorszego jak o 1 w nocy stwierdzić jakiś brak i to akurat w weekend, gdy mamy czas na takie zabawy. Jak dla mnie za kompletację powinna być negatywna ocena.

      1. Dziękuję za ciekawe uwagi. Jeśli chodzi o kwestię liczby 130 i jej sensu: jako osoba ledwo odróżniająca napięcie od natężenia, domyślam się, że wartość napięcia podawanego na wyjście dla wentylatora jest dużo niższa, a wartość parametru switch.fan3.startup_value tylko definiuje jej procent.

        W kwestii kolejności rozgrzewania stołu i głowicy: jeśli wydamy drukarce polecenie “preheat PLA”, stół i głowica rozgrzewają się jednocześnie i nie powoduje to problemów z upływem filamentu. Dlatego tryb rozgrzewania bezpośrednio przy puszczaniu wydruku (najpierw stół, potem głowica) zdaje mi się tutaj niepotrzebnie wydłużony. Piszę to z punktu widzenia osoby, która puszcza na tym typie drukarki kilka – kilkanaście wydruków dziennie, jeden za drugim, więc czas jest tu istotnym czynnikiem.

        Jeśli chodzi o kierunkowość osi, podłączyłam kabelki idealnie według załączonego do drukarki schematu, więc mam prawo oczekiwać, że wszystko będzie jeździć w dobrych kierunkach, nieprawdaż? 🙂

        1. Prawdaż 🙂 Moja uwaga odnośnie podłączenia odwrotnego silnika krokowego w celu zmiany jego kierunku była skierowana do czytelnika, tak jak artykuł. Rozumiem, że nie tylko reklamujemy firmę i sprzęt, ale też uczymy czytelnika. Teraz Adelo przynajmniej już zapamiętasz, że nie zawsze trzeba porywać się na zmianę w sofcie, gdy jeszcze wszystkie druty na widoku. Pozdrawiam i liczę na kolejne owocne relacje, a ze swej strony zapraszam do obejrzenia filmiku z przeróbki drukarki GATE. Jest to taka mała zabawa w celu pokazania możliwości rozbudowy tej solidnej konstrukcji
          https://youtu.be/sZqLek7qpEQ

          1. „Rozumiem, że nie tylko reklamujemy firmę i sprzęt, ale też uczymy czytelnika. ” – poproszę o rozwinięcie tej myśli. Chodzi mi konkretnie o jej pierwszą część, do drugiego przecinka.

            1. Zdaje się że użytkownik Radosław miał na myśli pewną sympatię jaką daje się wyczuć w stosunku do firmy MonkeyFab od Ciebie Pawle (pozwoliłem sobie na zwrot osobisty, mam nadzieję że nie masz nic przeciwko).

              Jeśli natomiast miał to być przytyk, że recenzja nie jest obiektywna, to według mnie nietrafiony. Bowiem recenzja jest fajna i obiektywna – na tyle na ile potrafi być człowiek. Wszelakie niedociągnięcia ze strony producenta wypunktowane, niezależnie od sympatii czy znajomości. To wskazuje kierunek jaki został obrany przez serwis CD3D – czyli pełnego profesjonalizmu, gdzie nawet relacje biznesowe nie dodają za dużo „pudru”.

            2. Dzięki. Tym bardziej, że nie „dostaliśmy” tej drukarki 3D, tylko ją „kupiliśmy”. To dość istotna różnica… Dzięki temu artykuł Adeli jest całkowicie obiektywną i szczerą recenzją. Zresztą prowadzę ten serwis już na tyle długo, że wiem, iż jakakolwiek ściema i tak zaraz zostanie rozpoznana i wypunktowana. Dlatego, tak długo jak piszemy prawdę, jesteśmy w stanie wybronić się z każdej krytyki i zarzutu…

            3. Pawle, nie szukaj podtekstów tam gdzie ich nie ma. Poznałeś mnie osobiście w Warszawie i wiesz, że obiektywnie patrzę na wszystko. Jeśli napisałem ” że nie tylko reklamujemy firmę i sprzęt ” to miałem na myśli przedstawienie odbiorcy właśnie konkretnej firmy dzięki takiej relacji z montażu. Czy taki odbiór Ci się podoba czy nie, to tak jest, że część znanych mi odbiorców odebrała relację jako reklama. Ja osobiście nie widzę nic w tym złego. Dzięki Ci za to, że wyciągasz kolejne polskie firmy i przedstawiasz odbiorcy, bo dzięki temu widzimy co się dzieje na rynku.
              Pozdrawiam

    2. solidny gate? to dość kontrastowe stwierdzenie, mój proffab gate był solidnie niedopracowany, ale pokonałem problemy które gate 1.0 ma już zaimplementowane ( docisk filamentu i aluminiowo-nierdzewna głowica), nadal jednak nie wiem czemu co chwile wyrzuca komunikat disconeccted i zatrzymuje się w momencie zgaszenia lub zapalenia światła ( świetlówki gazowe w pomieszczeniu przeznaczonym do druku:(

      1. Jak obejrzałeś filmik, to zapewne zauważyłeś, że z GATE’a została sama rama z napędami… i nie zaprzeczysz, że jest mocna 🙂 Pozdrawiam

        1. Tak zgadza się, świetna robota, a nawiązując do sterowania to polecił byś mi jakąś alternatywną płytę która działa ?

          1. Pierwotnie jako alternatywy zastosowałem RAMPS 1.4, bo to moja ulubiona platforma. Choć ostatecznie ponownie zastosowałem płytę Unique One by jednak poradzić sobie z jej słabościami. Fakt bez wyłączenia obsługi epromu nie potrafiłem załadować na nią najnowszego Repetiera, jednak jest to tak mały problem, że działający GATE ze swoją pierwotną płytą daje mi dwojakie zadowolenie z druku. Pierwsze, że to jednak działa, a drugie, że wychodzą naprawdę super wydruki.

    3. Czy szewski młotek (zdjęcie tytułowe) jest w wyposażeniu zestawu?

      1. HA! Jak zwykle twoje spostrzegawcze oko Anno nie pominęło najmniejszego szczegółu 🙂 Młotek nie jest na wyposażeniu zestawu i nie jest szewski. Z tego co kojarzę, to ma już blisko 30 lat. Dostałem go będąc dzieckiem, w ramach zestawu małego budowniczego / konstruktora wraz z masą innych tego typu narzędzi (imadło, śrubokręty etc.). Niestety z tego wszystkiego ostał mi się jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności tylko ten młotek 🙂 Nota bene bardzo dobry… Nie wszystko w czasach tzw. „komuny” było złe…

        Swoją drogą, nie kupiłbym dziś swojemu synowi takiego zestawu… 🙂

        1. drobna poprawka Pawle, to mój młotek, wzięłam go od taty, Ty może i miałeś taki ale ten jest MÓJ!!!! i zapewne jest on z jakiegoś zestawu dla młodego konstruktora z czasów mojego dzieciństwa.

          1. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Młotek jest mój!

            1. Przy najbliższej okazji obiecuję zafundować Wam dwa solidne młotki 🙂

        2. Widać, że obuch młotka jest mocno spracowany, natomiast trzonek wygląda na wymieniony, może jeszcze w czasach PRL-u?

    Comments are closed.

    You may also like