Przez blisko 25 lat swojego istnienia branża druku 3D funkcjonowała poza radarem mediów głównego nurtu oraz opinii publicznej. Do jesieni 2012 roku nawet jeśli ktoś usłyszał coś na temat drukarek 3D – urządzeń zdolnych „tworzyć przedmioty od zera”, traktował to bardziej na zasadzie mało istotnej ciekawostki, obok której przechodził bez większego zastanowienia. To wszystko zmieniło się za sprawą jednego człowieka, który właśnie wtedy ogłosił realizację przy pomocy technologii przyrostowych projektu, który po dziś dzień wzbudza olbrzymie kontrowersje na całym świecie. Mowa oczywiście o Codym Wilsonie i pistolecie Liberator, możliwym w całości do wydrukowania na drukarce 3D. To dzięki temu o druku 3D po raz pierwszy usłyszał świat i zainspirował rzesze ludzi do zgłębiania tej technologii.

Jednakże zanim dojdziemy do Cody Wilsona i jego anarchistycznych manifestów, które na zawsze zmieniły sposób postrzegania drukarek 3D, warto prześledzić całą drogę jaką przeszła branża druku 3D od końca lat 00-nych XX wieku, gdy dominującymi urządzeniami przyrostowymi były wciąż drogie, specjalistyczne maszyny, na które mogły sobie pozwolić jedynie wielki korporacje przemysłowe lub hojnie finansowane ośrodki naukowo-badawcze. Nagle bowiem okazało się, że drukarka 3D wcale nie musi kosztować tyle co dom, lub luksusowe, sportowe auto. Mało tego – każdy kto tego zapragnie, będzie mógł zbudować ją sobie sam!

Niniejszy artykuł jest trzecią częścią naszego cyklu wprowadzającego Was w arkana technologii przyrostowych. Tydzień temu opisywaliśmy historię światowej branży druku 3D, a dwa tygodnie temu – pierwsze zgłoszenia patentowe dotyczące technologii przyrostowych. Dziś opiszemy całą drogę, jaką przebył druk 3D z wnętrz fabryk i pracowni R&D pod strzechy domów pasjonatów nowych technologii…

Adrian Bowyer i projekt samoreplikującej się drukarki 3D

Tak jak w przypadku narodzin druku 3D za jego twórcę uważa się Charlesa Hulla, tak w przypadku niskobudżetowych drukarek 3D ojcem całego projektu jest również jeden człowiek – Adrian Bowyer. Jednakże o ile w przypadku Hulla możemy mówić o dużym szczęściu (w tym samym czasie do opatentowania zgłoszono kilka analogicznych metod, ale to jego patentowi udało się zdobyć palmę pierwszeństwa), o tyle żadne dostępne źródło nigdy nie kwestionowało pozycji Bowyera jako absolutnego innowatora w obszarze amatorskich drukarek 3D.

Adrian Bowyer – starszy wykładowca na Uniwersytecie Bath w Wielkiej Brytanii, opracował w lutym 2004 roku koncept stworzenia tzw. „samoreplikującej się drukarki 3D”. Polegał on na skonstruowaniu urządzenia opartego z jednej strony o ogólnodostępne materiały konstrukcyjne, a z drugiej o elementy powstałe przy użyciu technologii przyrostowych, które mogłyby być później zreplikowane na potrzeby jego kopii. Projekt miał mieć w założeniu charakter open-source i być możliwy do stworzenia przez każdego, kto posiada podstawowe kompetencje, wiedzę i umiejętności w zakresie mechaniki i elektroniki.

Jednakże najważniejsza w całym projekcie miała być cena urządzenia – od kilkuset do kilku tysięcy razy niższa od cen dostępnych w tym czasie na rynku komercyjnych drukarek 3D! Jeśli chodzi o technologię w jakiej miało ono drukować wybrano FDM – metodę opracowaną i rozwijaną od początku lat 90-tych XX wieku przez Stratasysa. Z uwagi na to, że nazwa Fused Depostion Modeling była zastrzeżoną nazwą własną firmy, Bowyer wymyślił jej alternatywny opis – Fused Filament Fabrication (FFF).

Za datę powstania konceptu o nazwie „Replicating Rapid Prototyper” – w skrócie RepRap, przyjmuje się dzień 2 luty 2004 r. Rok później, 23 marca 2005 r. powstał oficjalny blog – reprap.org, na którym opisywano kolejne etapy prac nad projektem. Kilka miesięcy później Rada Naukowa ds. Inżynierii i Fizyki Wielkiej Brytanii przyznała Bowyerowi grant naukowy w wysokości 20.000 £ na rozwój jego projektu.

13 września 2006 r. Bowyer zbudował pierwszy prototyp urządzenia – The RepRap 0.2, który z powodzeniem „zreplikował” z plastiku swoją pierwszą część konstrukcyjną wykonaną na komercyjnej drukarce 3D. Przełomowy okazał się rok 2008 – najpierw 9 lutego RepRap 1.0 o nazwie “Darwin” wydrukował ponad połowę części potrzebnych do stworzenia swojej kopii, następnie 14 kwietnia wydrukowano pierwszą „użyteczną” rzecz w postaci uchwytu samochodowego do iPoda, aż 29 maja pierwsza replika Darwina wydrukowała części do kolejnej repliki zamykając cykl: ojciec – syn – wnuk.

Dzięki opublikowaniu projektu RepRap w sieci, zaczął zdobywać on stopniową popularność. We wrześniu 2008 r. na świecie funkcjonowało już ponad 100 sztuk zbudowanych samodzielnie Darwniów. 30 listopada tego samego roku, Wade Bortz został pierwszą osobą spoza uczelni Bath, która wydrukowała części do kolejnego RepRapa, na zbudowanej przez siebie drukarce 3D. Rewolucja zaczęła zataczać coraz szersze kręgi…

W październiku 2009 roku powstał drugi, oficjalny model RepRapa – Mendel, a w rok później trzecia wersja – Huxley. Równocześnie na świecie zaczęły pojawiać się zmodyfikowane wersje projektów Bowyera i jego współpracowników – Cupcake autorstwa Bre Pettisa, Adama Mayera i Zacha „Hoeken” Smitha, Prusa Mendel autorstwa Josefa Průšy czy Ultimaker autorstwa Martijna Elsermana, Erika de Bruijn i Sierta Wijnii. Pod koniec 2012 roku pojawiła się pierwsza drukarka 3D oparta o kinematykę delty – Rostock.

W początkowym okresie rozwoju projektu, drukarki 3D wykorzystywały silniki DC, które zostały ostatecznie zastąpione silnikami krokowymi. Elektronika sterująca została oparta o Arduino. Jeśli chodzi o oprogramowanie, to pierwszym slicerem był RepRap Host napisany w Javie przez Adriana Bowyera. Jako drugi powstał Skeinforge napisany przez Brazylijczyka Enrique Pereza, na bazie którego oparto większość kolejnych programów tego typu (slic3r, Cura, KISSlicer czy Repetier Host). Za odczyt G-Code’u wygenerowanego przez slicer od początku odpowiadał Pronterface.

Pierwsze RepRapy drukowały z materiałów pokroju ABS i nylonu. W maju 2007 r. członek projektu RepRap – Vik Olliver, zaproponował używanie PLA, stosunkowo niszowego materiału termoplastycznego, używanego m.in. w produkcji opakowań dla medycyny. Od tamtej pory PLA pozostaje najpopularniejszym materiałem eksploatacyjnym dla amatorskich, desktopowych drukarek 3D.

Adrian Bowyer otworzył własną firmę produkującą drukarki 3D – RepRapPro, za pośrednictwem której sprzedawał urządzenia do samodzielnego montażu. Jego ostatnim autorskim projektem był Ormerod. Niestety z początkiem 2016 r. Bowyer uznał, że w obliczu rosnącej konkurencyjności na rynku drukarek 3D prowadzenie tego typu działalności w dłuższej perspektywie nie ma sensu i podjął decyzję o zamknięciu firmy.

Pierwsze firmy produkujące domowe drukarki 3D – Bits From Bytes, MakerBot Industries, Aleph Objects, Solidoodle i Ultimaker

Teoretycznie drukarka 3D typu RepRap mogła być zbudowana samodzielnie przez każdego, kto tylko dysponował odpowiednimi umiejętnościami i kompetencjami w zakresie montażu urządzeń elektronicznych, jednakże w praktyce taka osoba wciąż potrzebowała do niej części… Zarówno tych zreplikowanych na drukarce 3D (tzw. „plastików”), jak również elektroniki sterującej, głowicy, elementów extrudera, silników krokowych, pasków, okablowania etc. Część z tych rzeczy można było kupić samodzielnie – zdobycie innych stanowiło nie lada problem. Dość szybko zaczęły pojawiać się pierwsze sklepy internetowe oferujące tego typu rzeczy.

Pierwszym był amerykański sklep otwarty na stronie RepRap Research Foundation (RRRF.org). Prowadził go Zach Smith – założyciel fundacji oraz przyszły współzałożyciel MakerBot Industries. Początki funkcjonowania sklepu sięgają 2006 roku. Drugim znanym sklepem z częściami do RepRapów był brytyjski Bits From Bytes założony w 2007 roku.

W 2007 roku projektem RepRap zainteresował się amerykański nauczyciel – Bre Pettis, który po raz pierwszy spotkał się z nim w Wiedniu, podczas swojej podróży po Europie. Dwa lata później, w 2009 r. jego kolega – Zach Smith zaproponował mu i Adamowi Mayerowi otwarcie start-upu zajmującego się produkcją pierwszych, niskobudżetowych drukarek 3D. Firma przyjęła nazwę MakerBot Industries stając się pierwszym przedsiębiorstwem na świecie produkującym i oferującym autorskie drukarki 3D wywodzące się z projektu RepRap. W początkowym okresie działalności, 25 tysięcy dolarów zainwestował w nią sam Adrian Bowyer!

Debiutanckim urządzeniem był Cupcake CNC – drukarka 3D oparta o skrzynkową konstrukcję wykonaną z drewna. Po raz pierwszy zaprezentowano je w kwietniu 2009 r. Posiadało obszar roboczy na poziomie 10 x 10 x 13 cm i było sprzedawane w formie kitu do samodzielnego montażu. W ciągu roku Cupcake przechodził kilka zmian i iteracji, a wiele z nich było zgłaszanych przez użytkowników drukarek 3D. Od samego początku zestaw był oczywiście oferowany na licencji open-source. Kosztował 750$. Dla porównania zaprezentowany trzy miesiące wcześniej, drukujący w tej samej technologii uPrint Personal Printer produkcji Stratasysa kosztował 14.900 $.

We wrześniu 2010 r. podczas Maker Faire w Nowym Jorku, MakerBot zaprezentował drugi model swojej drukarki 3D – Thing-O-Matic. Urządzenie miało nieznacznie mniejszy obszar roboczy (10 cm w każdej z osi), ale było wyposażone w podgrzewany, aluminiowy stół, nową, ulepszoną elektronikę sterującą oraz komunikację przez USB lub kartę SD.

W sierpniu 2011 r. fundusz inwestycyjny The Foundry Group, zainwestował w MakerBota 10 mln dolarów, a jego przedstawiciele zasiedli we władzach firmy. Do tego czasu MakerBot sprzedał ok. 3500 szt. swoich urządzeń.

W styczniu 2012 roku MakerBot pokazał kolejną, trzecią drukarkę 3D swojego autorstwa – MakerBot Replicatora. Replicator na lata wyznaczył trendy w projektowaniu i konstruowaniu urządzeń tego typu. Była to zarazem ostatnia drukarka 3D MakerBota do samodzielnego montażu, oparta o drewnianą konstrukcję i otwarte źródła.

Dokładnie w tym samym czasie co Cupcake CNC, w kwietniu 2009 r., w Wielkiej Brytanii zadebiutował RapMan – drukarka 3D do samodzielnego montażu autorstwa Bits From Bytes, kosztująca 750 £. W przeciwieństwie do MakerBota, konstrukcja urządzenia była oparta o pręty gwintowane wzmacniane elementami wyciętymi z pleksi. Urządzenie cieszyło się również sporym powodzeniem, jednakże kariera samej firmy nie trwała długo…

W październiku 2010 roku 3D Systems przejęło Bits From Bytes stając się pierwszą firmą z segmentu wysokobudżetowego, wkraczającą w segment amatorskiego, niskobudżetowego druku 3D. Zespół Bits From Bytes był zaangażowany w produkcję pierwszej serii drukarek 3D Cubify (Cube i CubeX) i to w Wielkiej Brytanii były produkowane wybrane modele tych urządzeń (CubeX) oraz filamenty do nich.

Wkrótce na rynku zaczęły pojawiać się kolejne firmy produkujące drukarki 3D na bazie projektów Adriana Bowyera i zespołu MakerBota. W styczniu 2011 roku w USA zadebiutowały Aleph Objects – twórca Lulzbota, a jesienią tego samego roku Solidoodle – firma, która jako pierwsza zamierzała stworzyć w pełni funkcjonalną, konsumencką drukarkę 3D. W Holandii swoją działalność rozpoczął Ultimaker, prezentując jedną z najbardziej popularnych konstrukcji – Ultimakera Original.

Josef Průša – DJ, który stworzył najpopularniejszą drukarkę 3D na świecie

W czasie gdy MakerBot Industries i Bits From Bytes stawiały swoje pierwsze kroki w biznesie, tematem niskobudżetowych drukarek 3D zainteresował się pewien młody Czech, który dość przypadkowo pchnął projekt RepRap w zupełnie nowym kierunku… W 2010 roku Josef Průša – DJ o dużym zacięciu technologicznym, w poszukiwaniu narzędzi i metod wytwórczych pozwalających mu na samodzielne tworzenie kontrolerów do konsoli, z której puszczał muzykę w klubach, natrafił na projekt RepRap. Postanowił samodzielnie zbudować własną drukarkę 3D, ale dość szybko uznał, że istniejący w sieci projekt Mendel jest zbyt skomplikowany i go uprościł.

Projekt uproszczonej wersji opublikował w sieci i ku jego zaskoczeniu, bardzo szybko stał się on najpopularniejszą i najczęściej budowaną wersją drukarki 3D. Do projektu przylgnęła nazwa „Prusa simplified Mendel”, nadając początek całej serii urządzeń. Wkrótce pojawiły się jego kolejne iteracje – Prusa i2 (na bazie której został oparty np. wrocławski ZMorph) oraz Prusa i3 – najpopularniejsza i najczęściej kopiowana konstrukcja na świecie.

Chociaż sam Josef Průša zawsze podkreśla przypadkowość olbrzymiej popularności jego projektów, nie da się ukryć, że dzięki ich prostocie i jakości rozwiązań konstrukcyjnych popularność RepRapów dynamicznie wzrosła. Mimo tak wielkiego sukcesu, Průša przez dłuższy czas pozostawał na uboczu branży druku 3D, ograniczając się jedynie do udzielania wykładów i prelekcji na różnego rodzaju eventach i konferencjach poświęconych drukowi 3D bądź ruchom open-source. To zmieniło się dopiero w 2015 r., gdy założył firmę PRUSA RESEARCH, za pomocą której rozpoczął sprzedaż własnych, oryginalnych kitów.

Biorąc pod uwagę ilość klonów jego konstrukcji jaka była (i jest nadal!) oferowana na rynku, ten ruch mógł wydawać się co najmniej spóźniony, jeśli nie skazany na całkowitą porażkę. Tymczasem okazało się, że znakomita większość osób na świecie nie tylko woli kupować drukarki 3D bezpośrednio od twórcy ich projektu, to na dodatek są gotowi płacić za to więcej, niż na podobny zestaw z Chin! Rozwój firmy budzi prawdziwy podziw – tylko w listopadzie 2016 r. PRUSA RESEARCH zanotowała rekordową liczbę sprzedaży swoich urządzeń na poziomie ok. 3000 szt. I to wciąż pozostając wierną ruchowi open-source!

Kariera z Kickstartera – Printrbot, Formlabs, Robo 3D i Zortrax

Rozpoczęcie działalności opartej o produkcję drukarek 3D nie jest tanie. Nawet jeśli mamy gotowy projekt konstrukcji, elektronikę sterującą oraz firmware i software, samo zatowarowanie się częściami potrzebnymi do montażu pierwszej partii urządzeń, stworzenie odpowiedniego środowiska do pracy nad ich montażem oraz zatrudnienie min. kilku osób odpowiedzialnych za produkcję, sprzedaż i logistykę to koszty idące w dziesiątki – jeśli nie setki tysięcy złotych. Skąd wziąć te pieniądze? Od inwestora, który musiałby uwierzyć w nas pomysł biznesowy wyłącznie na podstawie prototypu urządzenia? Od rodziny? Od banku? A może po prostu od innych pasjonatów nowych technologii…?

Dziś możemy śmiało powiedzieć, że niskobudżetowa branża druku 3D nie dotarłaby do miejsca, w którym jest dzisiaj gdyby nie Kickstarter i podobne platformy crowdfundingowe. To tam swoją karierę rozpoczęło wielu dzisiejszych liderów rynku, którzy nie byliby w stanie tego osiągnąć bez wsparcia społeczności zebranej wokół serwisów crowdfundingowych.

Pierwszą drukarką 3D prezentowaną na Kickstarterze był oryginalny Mendel zbudowany przez Amerykanina Johna Eckera. Ecker wystartował z kampanią 27 styczenia 2011 r. zbierając kwotę w wysokości 3961 $ – dokładnie o 2961 $ więcej niż wnioskował. Generalnie przeszła ona bez większego echa, a projekt wsparło zaledwie 48 osób. Mimo że w ślady Eckera ruszyło kilku naśladowców (m.in. The Bayou Mendel Team, którego projekt przepadł po tym jak zebrał od trzech osób zaledwie 85 $ na budowę kolejnego Mendla), pierwszy spektakularny sukces pojawił się dopiero na koniec 2011 roku za sprawą byłego pastora – Brooka Drumma i jego super taniej, drewnianej drukarki 3D Printrbot.

Drumm, który w chwili uruchamiania kampanii crowdfundingowej w listopadzie 2011 r. był na swoistym zakręcie życiowym, pozyskał aż 830.827 $ na rozpoczęcie nowego biznesu, opartego o produkcję niewielkich drukarek 3D do samodzielnego montażu. Były one przeznaczone dla hobbystów i amatorów, jak również sektora edukacyjnego. Printrbot do dziś cieszy się dużą popularnością w USA, sprzedając swoje urządzenia głównie z poziomu Amazona.

830 tysięcy dolarów to bardzo dużo pieniędzy, ale blednie w obliczu tego co pozyskał blisko rok później Formlabs – pierwsza firma na świecie, produkująca niskobudżetowe drukarki 3D typu SLA. W październiku 2012 r. Formlabs zebrał od ponad dwóch tysięcy osób aż 2.945.885 $, stając się momentalnie jedną z najjaśniejszych gwiazd na rodzącej się scenie producentów niskobudżetowych drukarek 3D.

Niestety chwilę po tym sukcesie pojawiła się gorzka pigułka w postaci pozwu o naruszenie patentów wystosowanego przez 3D Systems. Firmy prowadziły spór sądowy przez równe dwa lata, dochodząc ostatecznie do porozumienia, na mocy którego Formlabs płaci 3D Systems ustalony procent marży od każdego sprzedanego urządzenia. Niezależnie od tego, Formlabs jest dziś jedną z największych firm w branży, chwaląc się m.in. tym, że sprzedał najwięcej fotopolimerowych drukarek 3D w historii druku 3D.

W grudniu 2012 r. swoją kampanię rozpoczęła kolejna znana dziś firma – wywodzące się z Kalifornii Robo 3D. Była to – przynajmniej pod względem wizualnym, jedna z pierwszych drukarek 3D skrojonych pod klienta konsumenckiego. Atrakcyjna, biała obudowa z granatowymi i czarnymi akcentami, podświetlanym na niebiesko stołem roboczym oraz relatywnie niską ceną na poziomie kilkuset dolarów sprawiły, że firmę wsparło w kampanii 1251 osób, przekazując jej 649.663 $.

Robo 3D na kilka lat zadomowiło się na czołówkach list sprzedaży dużych, amerykańskich sieci handlowych pokroju Amazona czy BestBuy. W 2016 roku firmę przejęli Australijczycy, którzy na koniec zeszłego roku wprowadzili ją na australijską giełdę papierów wartościowych.

Nie sposób pisać o Kickstarterze w kontekście branży druku 3D bez polskiego akcentu. W maju 2013 r. swoją drukarkę 3D zaprezentował olsztyński Zortrax, zdobywając wsparcie 144 osób i pozyskując kwotę w wysokości 179,471 $. Była to pierwsza udana kampania crowdfundingowa autorstwa polskiej firmy. Co więcej, Zortrax był jedną z niewielu firm na Kickstarterze, która zrealizowała swoje zobowiązania z kampanii przed czasem!

Pierwsza zdrada Bre Pettisa

W czasie gdy na rynku zaczęło pojawiać się coraz więcej młodych i zdolnych przedsiębiorców skłonnych związać swoją przyszłość z drukiem 3D, MakerBot umacniał swoją pozycję lidera, notując rok do roku rekordy sprzedaży. Niestety sukces nigdy nie przychodzi za darmo i już wkrótce wszyscy mieli się o tym przekonać.

Gdy w sierpniu 2011 r. fundusz inwestycyjny The Foundry Group wszedł w struktury firmy inwestując w nią 10 mln dolarów, ruch open-source na fundamentach którego została oparta jej filozofia, zaczął być coraz bardziej spychany na dalszy plan. Pomiędzy założycielami MakerBota – Zachem Smithem a Pettisem i Mayerem dochodziło do coraz częstszych tarć w obszarze polityki firmy i jej tożsamości. Ostatecznie w kwietniu 2012 r. Smith został usunięty z MakerBota, tracąc równocześnie jakikolwiek kontakt ze swoimi niedawnymi wspólnikami. Gdy główny orędownik open-source zniknął, Pettis, Mayer i przedstawiciele inwestora przeszli do realizacji następnego etapu swojego planu, polegającego na całkowitym zamknięciu źródeł drukarki 3D.

Zbiegło się to z wrześniową premierą kolejnej drukarki 3D – Replicatora 2, który z jednej strony wprawił w zachwyt i ekstazę użytkowników drukarek 3D swoim wyglądem oraz klasą zastosowanych w niej rozwiązań, a z drugiej wzbudził złość i gniew informacją o zamknięciu źródeł i de facto zdradzeniu swoich ideałów. W dyskusję na ten temat włączył się Josef Průša, który w liście otwartym do Bre Pettisa zarzucił mu przywłaszczenie masy rozwiązań jakie wniosła społeczność druku 3D na całym świecie.

O ile premiera Replicatora 2 wywołała kolejne rekordy sprzedaży drukarek 3D MakerBota, o tyle na jej wizerunku pojawiło się pierwsze głębokie pęknięcie, które od tego momentu miało się tylko poszerzać…

Cody Wilson, czyli jak wydrukowany z plastiku pistolet wyniósł drukarki 3D na szczyty popularności

W latach 2010 – 2012 popularność i sprzedaż niskobudżetowych drukarek 3D rosła w niewiarygodnym tempie. Jednakże to co fantastycznie wyglądało wyrażone w wartościach procentowych, traciło mocno na atrakcyjności w chwili przejścia na wartości liczbowe… Wg szacunków czołowych firm analitycznych, w 2012 r. sprzedano łącznie ok. 55-75 tysięcy drukarek 3D na całym świecie, co w kontekście urządzeń konsumenckich było fatalnym wynikiem. Tymczasem w drugiej połowie roku wydarzyło się coś, co nieoczekiwanie wyniosło zainteresowanie drukiem 3D na zupełnie nowy poziom.

Cody Wilson zaprezentował pistolet w całości wydrukowany na drukarce 3D. To był właśnie ten moment, gdy o technologiach przyrostowych usłyszeli wszyscy…

Historia rozpoczęła się w lipcu 2012 roku, gdy niepozorny 24-latek z USA – Cody Wilson założył organizację Defense Distributed, propagującą ideę udostępniania za darmo projektów broni palnej, którą można wyprodukować przy pomocy ogólnodostępnych narzędzi jak frezarki CNC lub drukarki 3D. Już od samego początku swojego istnienia organizacja budziła olbrzymie kontrowersje…

Najpierw Wilson próbował zebrać 20 tysięcy dolarów na poczet realizacji swoich projektów na platformie crowdfundingowej Indiegogo, jednakże została ona szybko zawieszona przez władze serwisu pod zarzutem złamania jego regulaminu. Następnie Stratasys, który wydzierżawił Defense Distributed swoją drukarkę 3D, po otrzymaniu informacji do czego będzie ona wykorzystana, zerwał umowę dzierżawy i wysłał nawet własnych pracowników do domu Wilsona, aby osobiście skonfiskowali mu urządzenie.

Organizacja zaczęła umieszczać pliki z projektami elementów broni na Thingiverse – największej platformie z darmowymi modelami do druku 3D należącej do MakerBota. W grudniu 2012 r. MakerBot usunął wszystkie pliki ze swoich serwerów, co zaowocowało założeniem przez Wilsona własnej platformy internetowej – DEFCAD.org, na którą trafiły wszystkie projekty. To wzbudziło z kolei zainteresowanie Amerykańskiego Departamentu Stanu – Dyrektoriatu Kontroli Handlu i Obrony, który nakazał natychmiastowe usunięcie wszystkich plików ze strony.

W międzyczasie Magazyn WIRED ogłosił Wilsona jednym z „15 Najbardziej Niebezpiecznych Ludzi na Świecie”, a nad legalnością jego działań rozpętała się dyskusja we wszystkich najważniejszych mediach głównego nurtu. Od tego momentu przez ponad dwa lata, każda rozmowa na temat drukarek 3D z osobami nie mającymi z nimi styczności rozpoczynała się od tematu druku 3D broni…

Drukarki 3D oficjalnie trafiły do mainstreamu, a ludzie zaczęli wierzyć, że lada moment będą korzystać z nich w swoich domach.

Druga zdrada Bre Pettisa

6 czerwca 2013 r. Wall Street Journal napisał, że rosnący w siłę młody start-up produkujący drukarki 3D – MakerBot, stoi na krawędzi przejęcia przez jakiegoś dużego gracza. W mediach rozpoczęły się szalone spekulacje – MakerBota porównywano do Instagramu przejętego chwilę wcześniej przez Facebooka i Foursquare, którym interesowało się Yahoo. Ostatecznie z dużej chmury spadł mały, ale przewidywalny deszcz… 20 czerwca 2013 r. MakerBot został przejęty przez Stratasysa.

Tym samym dwie pierwsze firmy wywodzące się z projektu RepRap – Bits From Bytes i MakerBot Industries stały się częścią dwóch firm tworzących od 25 lat branżę druku 3D – 3D Systems i Stratasysa.

Od strony biznesowej transakcja była fantastycznym rozwiązaniem dla obydwu stron. MakerBot pozyskiwał partnera, który wymyślił technologię, na której oparte były jego urządzenia i nie musiał się już nigdy więcej martwić jego patentami, z kolei Stratsys przejmował swojego „największego potencjalnego” konkurenta, który do chwili przejęcia sprzedał 22 tysiące drukarek 3D i posiadał pod tym względem fenomenalną krzywą wzrostu.

Niestety od strony wizerunkowej, ten krok na zawsze strącił Bre Pettisa z panteonu autorytetów niskobudżetowego druku 3D. Społeczność poczuła się oszukana – człowiek, który przez pierwsze lata swojej działalności przy każdej możliwej okazji odwoływał się do ideałów ruchów open-source, open-hardware i RepRap, najpierw zamknął źródła swoich urządzeń, a następnie sprzedał firmę korporacji, która trzymała w garści pół branży machając jej przed oczami swoimi patentami. Pettis został momentalnie zdegradowany z pozycji mentora i wzoru do naśladowania, do roli zdrajcy i „sprzedawczyka„.

Abstrahując od tego jakim był człowiekiem oraz jakie były jego rzeczywiste motywacje, dziś z perspektywy czasu możemy jasno powiedzieć, że Bre Pettis nigdy nie miał szans… I chociaż w połowie 2013 roku absolutnie nic tego nie zapowiadało, jego dni w MakerBocie były już dokładnie policzone…

„Print The Legend”, czyli jak will.i.am wstawiał drukarki 3D do domów

Lata 2013-2014 to absolutne apogeum popularności druku 3D na świecie. MakerBot był Apple druku 3D, a Bre Pettis jego Stevem Jobsem. Gwiazdą targów, konferencji i eventów branżowych został Avi Reichental – CEO 3D Systems. Chociaż fizycznie przypominał bardziej prezesa firmy produkującej drogie, specjalistyczne maszyny do szybkiego prototypowania, umiejętnie grał swoją rolę wizjonera nowych technologii, udając jakby druk 3D powstał 2-3 lata temu, a nie w połowie lat 80-tych ubiegłego wieku.

Sprzedaż drukarek 3D rosła, a wraz z nią wartość akcji spółek giełdowych działających w sektorze druku 3D. Chociaż eksperci giełdowi zgodnie przewidywali, że sensacyjny wzrost kursów akcji 3D Systems, Stratasysa i reszty jest sztucznie pompowany i prędzej czy później rynek czeka bolesna korekta, gracze giełdowi kupowali akcje spółek z branży technologii przyrostowych na potęgę, windując ich kurs do absurdalnych poziomów jak na rozmiary samego rynku.

W styczniu 2014 r. 3D Systems i MakerBot dokonali prawdziwego majstersztyku prezentując na targach CES w Las Vegas szereg urządzeń, które już za moment miały zrewolucjonizować segment druku 3D i wynieść tą technologię na niespotykane dotąd wyżyny. Pomóc w tym miała prawdziwa gwiazda – will.i.am, wokalista supergrupy Black Eyed Peas, który został mianowany dyrektorem kreatywnym w 3D Systems. To było prawdziwe szaleństwo – drukarki 3D stanęły w przededniu wielkiego triumfu! Już za chwilę, każdy z nas miał używać ich na podobnej zasadzie jak drukarek do papieru.

Ten wyjątkowy w dziejach branży moment świetnie ujęli w swoim filmie dokumentalnym Luis Lopez i Clay Tweel. Wyemitowany we wrześniu 2014 r. na Netflixie „Print the legend” to świadectwo tamtych czasów – a zarazem wielkiej, niespełnionej nadziei.

Koniec snu o potędze – Pettis i Reichental żegnają się z branżą druku 3D, a drukarki 3D znowu stają się profesjonalne

Styczeń 2014, MakerBot prezentuje Replicatory 5-tej generacji wyposażone w komunikację bezprzewodową, kamery video wysyłające obraz z drukarki 3D na ekran smartfona oraz innowacyjny Smart Extruder – serce drukarek 3D, które monitoruje prawidłowy przepływ filamentu, sprawdza jego stan i zatrzymuje wydruk w przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieprawidłowości. Dodatkowo jeden z nowych modeli drukarek 3D – Z18, otrzymuje zamknięta i podgrzewaną komorę roboczą, która do tej pory była zarezerwowana wyłącznie dla wysokobudżetowych maszyn Stratasysa. Jak dobrze jest nie musieć przejmować się patentami…

Maj 2014, pierwsze Replicatory 5-tej generacji trafiają do rąk swoich właścicieli i… w mediach społecznościowych rozpętuje się piekło! Drukarki 3D okazują się być wadliwe, a źródłem problemów jest tak mocno wychwalany przez Bre Pettisa Smart Extruder. Drukarki 3D zacinają się bez powodu uniemożliwiając pracę. Co więcej, nowe extrudery bardzo szybko się degradują, pogarszając w widoczny sposób jakość wydruków. Za jakiś czas okaże się, że urządzenia były niedopracowane, nieprzetestowane, a ich debiut rynkowy został wymuszony przez Pettisa, mimo że zespół pracujący nad nowymi drukarkami 3D wiedział, że nie są na to gotowe.

Wrzesień 2014, Bre Pettis otrzymuje awans do struktur Stratasysa, a władzę w spółce przejmuje dotychczasowa prezes firmy i jedna z bohaterek „Print the legend” – Jenny Lawton. Wkrótce okazuje się, że „awans” to tak naprawdę przeniesienie do nowo utworzonego działu, w którym Pettis może sobie poprojektować i podrukować różne rzeczy, a na koniec opublikować je na Thingiverse. Smart Extruder zbiera fatalne opinie z rynku…

Luty 2015, Lawton traci stanowisko CEO MakerBota, władzę przejmuje Jonathan Jaglom – doświadczony manager Stratasysa i Objeta. Na samym początku zwalnia ok. 100 osób i zamyka wszystkie salony firmowe. MakerBot ma zacząć koncentrować się na sektorze edukacyjnym i małym biznesie. Sektor konsumencki schodzi na daleki plan… Wkrótce po tym, firmę opuszcza kolejna setka pracowników.

Czerwiec 2015, Bre Pettis odchodzi ze Stratasysa. Na prawie dwa lata zapada się pod ziemię – jesienią 2016 roku prezentuje swój nowy start-up produkujący upominki powstałe m.in. przy użyciu drukarek 3D.

Lipiec 2015, grupa akcjonariuszy Stratasysa składa pozew o sztuczne zawyżanie wartości akcji spółki i nieinformowanie opinii publicznej o kłopotach produkcyjnych z nową generacją MakerBotów. Ostatecznie, rok później pozew zostaje odrzucony przez sąd.

Dziś MakerBotowi daleko do dawnej potęgi. Chociaż przychody są relatywnie dobre, już dawno temu przestał zajmować czołowe miejsca w rankingach liczny sprzedanych urządzeń. Firma koncentruje się wyłącznie na sektorze edukacyjnym, a jej produkty są coraz mniej wyraźnym tłem dla urządzeń samego Stratasysa. Jonathan Jaglom odchodzi z firmy na własną prośbę z początkiem 2017 r. z firmy, a jego miejsce zajmuje dotychczasowy prezes – Nadav Goshen. Podobnie jak Jaglom, swoją karierę na tym stanowisku rozpoczyna od zwolnień grupowych.

Jeśli chodzi o 3D Systems, to firma zawiodła wszystkich chyba jeszcze bardziej niż MakerBot…? Rewelacyjnie zapowiadające się Cube 3 i Cube Pro prezentowane w styczniu 2014 r. na targach CES w Las Vegas przeszły bez większego echa… Firma nie dostarczyła nigdy na rynek entuzjastycznie zapowiadanych drukarek 3D drukujących z cukru i z czekolady. Podobnie nic nie wydarzyło się w kwestii drukarek 3D typu FDM mających drukować w pełnym kolorze.

Avi Reichental podczas swojego panowania w 3D Systems przejął gigantyczną liczbę firm, ale nigdy nie miał spójnej wizji jak zrealizować dziesiątki niezależnych projektów i połączyć je w sensowną całość? Większości z nich nigdy nie udało się skończyć i wprowadzić na rynek. Najbardziej rozczarowujące było fiasko wspólnego projektu z Google nad superszybką linią produkcyjną, na której miały powstawać elementy modularnego smartfona Ara.

Ostatecznie Reichental stracił pracę w końcem października 2015 r. Władzę w spółce przejęła najpierw rada dyrektorów pod przewodnictwem legendarnego założyciela 3D Systems – Charlesa Hulla, a w kwietniu 2016 r. trafiła ona w ręce byłego prezesa HP – Vyomesha Joshi. 3D Systems zamknęło z końcem 2015 r. dział niskobudżetowych drukarek 3D i obecnie koncentruje się na powrót wyłącznie na segmencie przemysłowym i medycznym.

A jak potoczyły się losy will.i.am’a? W sumie to nie bardzo wiadomo…? Jego kariera w 3D Systems miała od początku charakter czysto PR’owy i trudno powiedzieć kiedy formalnie się zakończyła? Dziś ta przygasła już nieco megagwiazda muzyki POP pozostaje symbolem tamtych czasów – nieudanej próby wdrożenia technologii przemysłowej do mainstreamu, który ani nie był na to przygotowany, ani tego tak naprawdę nie potrzebował i nie chciał…

Grafika przewodnia: osde8info via Foter.com / CC BY-SA

Paweł Ślusarczyk
Jeden z głównych animatorów polskiej branży druku 3D, związany z nią od stycznia 2013 roku. Twórca Centrum Druku 3D - trzeciego najdłużej działającego medium poświęconego technologiom przyrostowym w Europie. Od 2021 r. rozwija startup GREENFILL3D produkujący ekologiczny materiał do druku 3D oparty o otręby pszenne.

Comments are closed.

You may also like